Severus
usiadł w skórzanym fotelu i spojrzał zamyślony w ogień.
Możliwe,
że odrobinę przesadził w związku z tą małą McConery, ale skąd
miał wiedzieć, że zareaguje w tak histeryczny sposób? Oczywiście,
Granger, mogła przesadzić mówiąc o stanie dziewczynki, ale
był dziwnie pewien, że tego nie
zrobiła. Nie należała do ludzi przesadnie nadwrażliwych i,
pomimo jej tendencji do bronienia słabszych i uciśnionych,
potrafiła spojrzeć na sytuację chłodnym, rzeczowym okiem.
Jednakże nic nie usprawiedliwiało jej żenującego zachowania,
tej głupiej, bezkrytycznej odwagi.
Czy
naprawdę sądziła,
że jest w stanie w jakikolwiek sposób naruszyć moją pozycję w
tym zamku?
Uśmiechnął
się ironicznie, przypominając sobie jej nieudolną próbę
zastraszenia go. Jakiż to był żenujący, dziecinny sposób na
osiągnięcie zamierzonego celu. Dziecinny i żałosny. Jednak
niechętnie musiał przyznać, że gdyby na jego miejscu znajdował
się ktoś inny to zapewne szantaż by jej się udał. Ale straszyć
jego?
Idiotka.
Sięgnął
po szklankę z bursztynowym płynem. Upił łyk i machnięciem dłoni
przywołał do siebie Najsilniejsze
trucizny, by
wyjąć zza okładki fotografię. Przyzwyczaił się już do tej
drobnej słabostki, którą była konieczność zerknięcia na postać
Hermiony ze zdjęcia.
Czytała książkę leżąc na dywanie przed kominkiem, marszczyła
lekko nos z irytacji, zauważył już wcześniej, że robi tak jeśli
czegoś nie do końca rozumie. Minutę później uśmiechnęła się
szeroko i zamachała nogami, a on domyślił
się, że znalazła rozwiązanie. Postukał lekko palcem w brzeg
zdjęcia, zwracając na siebie jej uwagę. Spojrzała mu prosto
w oczy i uśmiechnęła się miło, odrobinę nieśmiało,
pomachała mu i wróciła do lektury. Podobało mu się w niej to, że
nie zajmowała się nim przesadnie długo, czasem próbowała mu coś
wytłumaczyć, czasem pokazywała coś w książce, czy też
wypijała z nim lampkę wina, ale zazwyczaj witała się po prostu i
wracała do swoich zajęć. Żadnego natręctwa i sztucznej
serdeczności.
Gdyby
w rzeczywistości zachowywała się w ten sposób byłaby nawet
znośna.
Upił
łyk alkoholu i obserwował czytającą kobietę z fotografii.
Delektował się ciszą i spokojem.
Nie
zauważył, kiedy ten moment stał się dla niego
swoistym wieczornym rytuałem, przyjemnością. Ukojeniem.
Codziennie,
od trzech tygodni, zastanawiał się dlaczego ogląda ją co wieczór.
Bezskutecznie. Zrozumienie nie przychodziło, a dziś doszła
następna wątpliwość.
Dlaczego,
na Salazara, pozwoliłem jej tu wejść i mówić? Doskonale
wiedział do czego zmierza, a jednak słuchał jej przewidywalnego
monologu. Odczuwał nawet pewien rodzaj przyjemności, obserwując
jej wzburzenie i nieświadome fizyczne reakcje, takie jak ostre
unoszenie brwi czy zagryzanie dolnej wargi.
Schował
fotografię i dopił whisky. Nie zamierzał się nad tym zastanawiać,
nie miał powodów, by zaśmiecać swój umysł niepotrzebnymi
drobiazgami, a zachowanie tej rozkapryszonej pannicy stanowczo się
do nich zaliczało.
Wstał
i sięgnął po czarny płaszcz. Miał wolny wieczór, mógł go
wykorzystać w bardziej konstruktywny sposób.
Lubił
dziwki. Nie
zadawały pytań, poza pieniędzmi nie oczekiwały niczego, a
już zwłaszcza okazywania emocji. Miał kilka swoich
ulubionych, które co jakiś czas odwiedzał. Piękne, inteligentne,
luksusowe kobiety, które świadomie wybrały ten sposób
zarobku. Drogie, owszem, ale były tego warte. Wiedziały co
lubi i czego oczekuje, nigdy nie przekraczały określonych granic, a
jednocześnie można było z nimi wymienić parę inteligentnych,
niezobowiązujących uwag, kiedy zmęczeni leżeli w zmiętej
pościeli jakiegoś drogiego, mugolskiego hotelu. Profesjonalistki.
Seks
traktował jak jedną z podstawowych potrzeb biologicznych organizmu,
zwykłą czynność, która dla niego nie miała nic wspólnego z
uczuciami. Doskonalił się w niej, owszem, był przecież
perfekcjonistą.
Spotykając się na jedną noc z przypadkowymi kobietami, uczył
się dawać im rozkosz, uzależniać od swojego dotyku, ale nigdy nie
dał żadnej z nich drugiej nocy w swoim towarzystwie. Nigdy też nie
przykładał specjalnej wagi do wyboru partnerki, były dla niego
narzędziami służącymi do zaspokojenia jego własnych potrzeb.
Do dziś. Tej nocy, żadna z jego ulubionych prostytutek nie była
odpowiednia. Odwiedził wiele mugolskich lokali, szukając, aż jego
uwagę przyciągnęła młoda dziwka w zielonej sukni uszytej
ze sztucznego jedwabiu. Brązowe loki sięgały jej ramion. Wyglądała
na nową w tym fachu, w spojrzeniu błękitnych oczu miała jeszcze
odrobinę niewinności, której próżno było szukać u tych
bardziej doświadczonych.
Siedziała
przy barze jakiegoś zakurzonego pubu i sączyła drinka wodząc
wzrokiem po sali. Podszedł do niej i przyjrzał się jej uważniej.
Uśmiechnęła się do niego zalotnie i zatrzepotała rzęsami,
próbowała nawet posłać mu pociągające spojrzenie, ale
niespecjalnie jej to wyszło.
Prawie
idealna.
Wyjął
z kieszeni plik banknotów i rzucił jeden barmanowi, płacąc za jej
drinka.
-
Wolałbym zmienić miejsce - nie czekając na odpowiedź, wskazał
jej ręką drzwi na znak by poszła przodem, schował resztę
pieniędzy i ruszył za nią.
Niespełna
pół godziny później znaleźli się w hotelowym pokoju. Zdjął
płaszcz, wyjął z barku buteleczkę wódki, którą szybko
opróżnił.
-
Więc na co masz ochotę? - wymruczała i sięgnęła do guzików
jego koszuli.
-
Dowiesz się, ale najpierw załóż to - warknął. Kiedy jej
błękitne tęczówki skryły się za brązowymi soczewkami, poczuł
się usatysfakcjonowany.
Nad ranem, Severus Snape wrócił do Hogwartu zirytowany, niespełniony i zniesmaczony swoim postępowaniem. Nie spał całą noc, pomimo że pozbył się tej młodej dziwki po niecałej godzinie trwania jej , niewartych złamanego knuta, usług. Marzył tylko o świętym spokoju i eliksiru na kaca, a ostatnia osoba, którą chciał teraz oglądać stała pod drzwiami jego gabinetu i najwyraźniej zamierzała zapukać. Usłyszała jego kroki i spojrzała niepewnie.
O
ton za ciemne soczewki, pomyślał
i zmierzył ją niechętnym spojrzeniem.
Podeszła, zagryzając
niepewnie dolną wargę.
-
Profesorze, chciałabym przeprosić, nie powinnam...
Uciszył
ją niecierpliwym gestem dłoni.
-
Rozumiem, że wycofuje pani
swoje oskarżenia, panno Granger - syknął.
-
Podtrzymuję. Przepraszam za sposób, w jaki próbowałam pana
przekonać do swojego zdania, co nie zmienia faktu, że dalej nie
podoba mi się pańskie zachowanie wobec panny McConery - milczał
patrząc na nią jak na wyjątkowo niemile widzianego i upierdliwego
interesanta.
Zawahała
się. Oczywiście idąc tutaj spodziewała się z jego strony
podobnego zachowania, byłaby wyjątkowo naiwna mając nadzieję na
to, że profesor Snape w jakikolwiek sposób zechce jej ułatwić
rozmowę. Jednak jej wyobrażenie jego reakcji było niczym w
porównaniu z tym zimnym i niechętnym spojrzeniem czarnych oczu, a
grymas zniesmaczenia na jego ustach powodował u niej uczucie
upokorzenia. Przez moment miała ochotę stamtąd uciec i nigdy
więcej nie mieć styczności z tym mężczyzną. Odwrócić się na
pięcie i odejść, udawać że nic się nie wydarzyło. Była jednak
na to zbyt dumna.
Wzięła
głębszy oddech i kontynuowała.
-
Przyszłam tutaj w nadziei znalezienia jakiegoś konsensusu, nie
zamierzałam pana obrażać, jeśli poczuł się pan urażony to
bardzo przepraszam...jest mi niezmiernie przykro.
-
Zdajesz sobie sprawę, Granger, że szantaż w tej szkole jest
zabroniony? - wsunął dłonie do kieszeni płaszcza i z
przyjemnością zauważył jak marszczy brwi w niezadowoleniu.
Wiedziała,
że ją lekceważy.
-
Tak samo, jak grożenie uczniowi otruciem - skrzyżowała
ręce na piersiach i spojrzała mu twardo w oczy.
Głupia
Gryfońska buta, żadnego instynktu samozachowawczego. Skrzywił
się, ominął ją pilnując by nie zahaczyć jej nawet skrajem
szaty.
- Żegnam, Granger - warknął i
wszedł do swoich komnat zatrzaskując za sobą drzwi.
Odetchnął
i poszedł do łazienki, zrzucił mugolskie ubrania i wszedł pod prysznic. Chłodna woda pomagała mu zapanować nad emocjami, a
tych miał w sobie zdecydowanie za dużo. Zacisnął pięści i
zamknął oczy, pozwalając lodowatej wodzie spływać po swoim
napiętym ciele.
Co
ja sobie myślałem, szukając
dziwki tak podobnej do tej irytującej smarkuli?
Wiedział,
że w nocy nie myślał, szedł za zwierzęcą żądzą, która
nie została w pełni zaspokojona.
Nienawidził
nie mieć kontroli nad sytuacją.
Opanowując
zmysły, opanował umysł i ciało. Był ponad niskie, osłabiające
pobudki, tak charakterystyczne dla ludzkości. Dominował.
Zdarzały
się jednak dni, w których okoliczności zmuszały go do przyznania,
że jest tylko człowiekiem, że dopiero śmierć pozwoli mu
zapanować nad samym sobą. Momenty, w których chłodny umysł nie
nadążał za gorącym instynktem.
Oparł
czoło o szklaną ścianę prysznica i otworzył oczy.
Rozpierała
go furia.
Wydał
z siebie cichy, gardłowy warkot.
~*~
Droga
Ginny!
Profesor Snape doprowadza mnie do szału!
Zapominam
przy nim o wszystkich konkretnych i sensownych argumentach, które
sobie przygotowałam i zachowuję się wręcz irracjonalnie. Możesz
sobie wyobrazić, że wczoraj wieczorem próbowałam go szantażować?!
Oczywiście, miałam
powody do złości, ale takiego zachowania po sobie bym się nie
spodziewała. Gdzie się podział mój rzeczowy i
chłodny umysł? Szantażem próbować zmusić takiego mężczyznę
do zmiany postępowania? Jak ja mogłam zrobić coś takiego?!
Zastanawiam
się nawet czy on nie wysysa ze mnie wszelkiej mojej inteligencji...
Wiem,
że nie. Oczywiście. Jednakże, jestem
po prostu sobą rozczarowana.
Poszłam
do niego dziś rano, z
zamiarem przedyskutowania wszystkiego na spokojnie. Liczyłam na to,
że niedzielny poranek i śliczna pogoda podziałają na niego
chociaż odrobinę relaksująco. Myliłam się...zatrzasnął mi
drzwi przed nosem.
Siergiej
uważa, że nie powinnam się przejmować profesorem Snape'm.
Cytując: "Gdybyś go naprawdę
zdenerwowała, musiałbym
stanąć w twojej obronie i zapewne skończyłbym w skrzydle
szpitalnym". On ma tendencje do przesady, ale może kryje się w
tym trochę racji? Nie sądzę, by
profesor Snape rzucał klątwami na lewo i prawo, nie jest wszak aż
tak impulsywnym człowiekiem, ale z drugiej strony, mam
świadomość tego, że mogło się to dla mnie skończyć o wiele
gorzej. Sama byłabym sobie winna. Siergiej sądzi, że moje
zachowanie było przeurocze. To właściwie miłe, chociaż ja nie
podzielam jego opinii.
Wybieramy
się jutro na kolację do Hogsmeade. Postanowiłam spróbować, co mi
szkodzi? Przecież to zwykłe przyjacielskie spotkanie. Nie ciesz się
tak! To nie jest randka!
Pozdrawiam,
Hermiona.
~*~
Siergiej
przyjrzał się krytycznie swojemu odbiciu. Wyglądał świetnie, jak
zawsze, ale nie był pewien, czy markowe ciuchy zrobią
odpowiednie wrażenie na Hermionie. Obawiał się wręcz, że ją
zniechęcą. Poprawił marynarkę. Zazwyczaj nie miewał problemów z
doborem ubrań. Wystarczył mu jeden rzut oka na kobietę i
wiedział, czy lepszy będzie garnitur od Armaniego czy też
skórzana, motocyklowa kurtka. Jednakże Hermiona była dla niego
zagadką, nie umiał jej rozgryźć do końca i dlatego każdy swój
ruch musiał kilkukrotnie przemyśleć. Nie był pewien jak
potraktowała jego zaproszenie. Jeśli zgodziła się na randkę, to
garnitur był idealnym wyjściem, jeśli jednak na spotkanie
koleżeńskie, może się poczuć niezręcznie, widząc go
w tak oficjalnym stroju. Jednakże, jeśli odebrała ten wieczór
tak jak on to sobie zaplanował i
wybierze się na randkę, a on przyjdzie normalnie ubrany, może
to przyjąć jako oznakę lekceważenia.
Wrzucił
do sportowej torby parę ciuchów, kilka par butów i wyszedł ze
swoich komnat. Podbramkowe sytuacje wymagają radykalnych
środków, a jedyną osobą w tym zamku kompetentną w tej
kwestii był Severus. Będzie oczywiście narzekał i zapewne
się wścieknie, ale jego wiedza o savoir-vivre zaczerpnięta od
Narcyzy była w tym momencie na wagę złota. Zszedł szybko do
lochów i załomotał w grube, dębowe drzwi.
-
Wejść!
Siergiej
wszedł dziarskim krokiem do salonu i rozłożył ramiona.
-
Niech cię ucałuję, człowieku! - zawołał z szerokim
uśmiechem. Uwielbiał irytować przyjaciela, a robienie z siebie
głupca było najłatwiejszym i najpewniejszym sposobem.
-
Oszalałeś do reszty? Czego chcesz? - Severus skrzywił się
zniesmaczony i odłożył na bok wypracowanie, na którym widniało
wielkie, czerwone T.
-
Powiedz mi, jak wyglądam? - wyprostował się, poprawiając
jedwabny, czarny krawat.
Zmierzył
Rosjanina szybkim spojrzeniem i uniósł zaskoczony brwi - Wybierasz
się na pogrzeb?
-
Jest aż tak źle? - jęknął.
-
Idealnie do trumny. - jego rzeczowy ton najwyraźniej mocno zmartwił
Fiodorowa, który zamilkł na parę minut, potem jednak podskoczył i
zawołał.
-
Cholera, zostań tu,
zaraz wracam - poszedł do łazienki, ściągnął marynarkę i
krawat, zostawił spodnie od garnituru i błękitną koszulę,
rozpiął dwa górne guziki, zmierzwił odrobinę włosy i wrócił
do salonu - Teraz jak?
-
Popieprzyło cię, Fiodor?
Dlaczego
on nigdy nie bierze mnie na poważnie? Przecież wie, że nie jestem
idiotą, chyba... -
Znowu źle? Wydawało mi się, że w tych spodniach mój tyłek
prezentuje się świetnie - obrócił się tyłem do gospodarza
- Co sądzisz?
-
Na trzeźwo tego nie zniosę -
Mistrz Eliksirów sięgnął po whisky.
-
Pytałem cię o opinię, to ważne. Ta koszula jest na pewno dobra,
ale czy fryzura, może więcej żelu?
-
Znowu paliłeś to mugolskie świństwo?
Wiedział
doskonale o co chodzi Mistrzowi Eliksirów, ale wolał nie wracać do
tamtej sytuacji, nawet w myślach.
-
Co sądzisz o butach? Te są chyba za eleganckie, może te? Albo te?
- blondyn wyjął z pudełek dwie pary prawie identycznych półbutów.
-
Idź boso.
-
Co?! No wiesz... mógłbyś chociaż spróbować mi pomóc.
-
Czyli nie mugolskie zioła - mina gospodarza nie była zachęcająca,
a cichy warkot, którym rzucał swoje komentarze, był co
najmniej przerażający i ostrzegawczy. Siergiej jednak nie zamierzał
zrezygnować.
-
Człowieku! Im szybciej mi pomożesz, tym szybciej się mnie
pozbędziesz. Więc co z tymi włosami?
- Drętwota.
Dobrze, a teraz słuchaj mnie uważnie - syknął - kiedy cofnę
zaklęcie, masz mi natychmiast wytłumaczyć, co ci
strzeliło do tego pustego łba. Jeżeli nie będę
usatysfakcjonowany twoją odpowiedzią, rzucę na ciebie coś
paskudnego. Zacznę od Sectumsempry. Gadaj.
-
Mam randkę z Hermioną i nie mam pojęcia co jej się spodoba –
odpowiedział szybko i westchnął widząc rozbawienie na twarzy
Severusa - No co?
-
Zachowujesz się jak nastoletni prawiczek, a z tego co wiem, to
masz 39 lat i sporo złamanych kobiecych serc i cnót za sobą.
-
Owszem, ale teraz jest inaczej - Rosjanin usiadł w fotelu i zapalił
cygaro - Nie chcę tego spieprzyć, rozumiesz?
-
Sądziłem, że gustujesz w długonogich, chudych blondynkach z
olbrzymim biustem, a teraz odstawiasz szopkę przed spotkaniem z
zupełnie przeciętną panną.
-
Nie jest przeciętna! To zdumiewająco inteligentna i interesująca
kobieta, bardzo atrakcyjna.
-
Zapominasz o tym, Fiodor, że cię dobrze znam, nie udawaj mi tu
zauroczonego chłopaczka - zmarszczył brwi, nie znosił kiedy
próbowano robić z niego głupca.
-
Lubię ją, jest ładna i bystra. Będzie z niej świetna żona po
paru korektach - mruknął, a na jego ustach pojawił się przelotny,
zimny uśmiech.
-
Jesteś pewien, że nie napoiła cię amortencją? - postanowił
udawać, że nie wie nic o pobudkach Siergieja, wszak to nie była
jego sprawa.
-
Nie drwij ze mnie Snape, powiedz po prostu czy jest dobrze - wstał i
poprawił koszulę. Odpowiedziała mu cisza. Wiedział, że skoro nie
usłyszał żadnego zjadliwego komentarza, jest nawet lepiej niż
dobrze - Dzięki. Wiedziałem, że mogę na ciebie liczyć.
Spadam, nie chcę się spóźnić - opuścił w pośpiechu lochy i
skierował się na błonia Hogwartu.
Tego wieczora Severus Snape długo obserwował sufit swojego salonu, gładząc nieświadomie okładkę Najsilniejszych trucizn. Zreflektował się dopiero po pewnym czasie i wyjął zza okładki fotografię. Patrząc na uśmiechniętą, spokojną i ufną Hermionę, przypomniał sobie znaczący uśmiech Siergieja. Zaklął i zgniótł szklankę w dłoniach. Nie przejął się bólem.
Przeklęty Fiodor i te jego pieprzone arystokratyczne obowiązki.
Warknął zaciskając mocniej pięści i ignorując kawałki szkła wbijające się w jego skórę sięgnął po kolejną porcje whisky.
~*~
betowała Witch
~*~
na dole bloga dodałam subskrypcję, która będzie Was informować o nowych rozdziałach - jeśli macie chęć się zapisać, zapraszam; ja więcej nikogo informować nie będę
~*~
bardzo Was proszę o komentarze
~*~
bardzo Was proszę o komentarze
Przefantastyczne! Czytało się lekko, niesamowicie przyjemnie. Cały opis dlaczego Severus lubi seks z prostytutkami był doskonale przemyślany. Nie wiem co jeszcze bym mogła napisać, bo szczerze mówiąc wciąż jestem w szoku. To jest po prostu idealne i tyle. Szybko dodaj nowy rozdział bo to opowiadanie stało się moim ulubionym hg/ss, a muszę przyznać, że przeczytałam ich już naprawdę wiele i to nie tylko po polsku. Życzę weny i pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńVenetiia.
Piszę komentarz. Chyba nawet zacznę je pisać częściej, skoro jest to tak ważne dla autorów. :) No dobra. Snape jest taki ludzki w tym opowiadaniu. Jego myśli, słowa i czyny są takie w jego stylu. I to dogryzane Siergiejowi jest świetne. Ja sama bym mu takie coś powiedziała. A to zdjęcie w książce o takim tytule... Hermiona jest w pewnym sensie trucizną dla Snapea. Jego dziwne zachowanie i myśli są trochę niepojące. Hermiona, która napoiła Sergieja eliksirem miłosnym? Nie przesadzasz Snape. To ta sama gryfonka, która jest zagadką z tym swoim dziwnym systemem wartości. Te listy, które pisze Granger do Ginny są świetne. Jej opisy i naiwność mnie rozwalają. Jestem ciekawa jak będzie wyglądała ta randka Hermi i Fiodora. Nie wiem co mam jeszcze napisać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam petite102 :)
Kolejny raz jestem pod wrażeniem, świetnie piszesz. Wszystko wydaje się być przemyślane i nieźle dopracowane. Severus i jego mała obsesja - a jednak wykreowałaś go tak, że można Ci spokojnie uwierzyć. Zauważyłam raptem jeden brak przecinka i jedno powtórzenie. Językowo fantastycznie. Zdecydowanie czekam na ciąg dalszy, życzę Weny i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńInka
No w końcu znalazłam chwilę aby zajrzeć do ciebie.
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że spodobało mi się.
Masz całkiem odmienne spojrzenie na Severusa.
Jakoś tak dziwnie mi spoglądać na niego jako mężczyznę korzystającego z usług dziwek a jednak jest w tym coś intrygującego.
I ten cały Sergiej... według mnie Hermiona powinna na niego uważać.
Ogólnie naprawdę mi się podobało.
Pozostaje oczekiwać niecierpliwie ciągu dalszego.
pozdrawiam serdecznie
świetne! I ta zazdrość naszego kochanego Severusa. Podoba mi się to :-) cudownie!
OdpowiedzUsuń