czwartek, 17 stycznia 2013

rozdział 1


Herbata w filiżankach już dawno ostygła, a oni dalej mierzyli się wzrokiem. Dyrektorka patrzyła z lekkim niedowierzaniem i iskierkami rozbawienia w czarne oczy Mistrza Eliksirów. Wiedziała, że to ona musi przerwać ciszę, inaczej skamienieją w jej gabinecie. Severus Snape nie należał do osób, którym przeszkadzałaby napięta i wroga atmosfera. W przeciwieństwie do niej.
- Możesz mi wytłumaczyć powody swojej złości?
- Co tu jest do rozumienia? – warknął - Gdybym miał chociaż cień przypuszczeń, że zaczniesz zatrudniać dzieci, nie oddałbym ci tego stanowiska.
Westchnęła.
- Zrobiłeś to jednak, przestań więc wyciągać jakieś irracjonalne argumenty. Wiesz doskonale, że ona nie jest już dzieckiem Severusie, to młoda kobieta, bardzo zdolna. Sam musisz to przyznać.
- Która skończyła szkołę z rocznym opóźnieniem. Geniusze nie miewają poślizgów.
Wstała, wciągając gwałtownie powietrze z oburzenia.
- Wyglądasz teraz jak rozzłoszczony hipogryf – syknął Snape z grymasem niezadowolenia i irytacji na twarzy. - Twoje pozy nie robią na mnie wrażenia. Nie zgadzam się.
- Severusie, przykro mi, ale zmuszasz mnie do powiedzenia tego. Twoje zdanie w tej sprawie nic nie zmienia, umowa została już podpisana.
McGonagall usiadła w swoim fotelu i zacisnęła usta, podkreślając tym nieugiętość zajętego stanowiska.
- Wytłumacz mi więc, z łaski swojej, pobudki, które kierowały tobą w momencie, gdy mnie prosiłaś o radę. Czyżbyś miała nadzieję zmanipulować mnie, Minerwo? Zadbać o to, bym podzielił twoje idiotyczne poglądy, może nawet poprał cię w tej decyzji?
Policzki dyrektorki zaróżowiły się nieco. Poza Albusem Dumbledore'm nie znała nikogo, kto byłby odporny na jadowity i pełen pogardy ton Mistrza Eliksirów, a ona nie należała do chlubnych wyjątków w tej kwestii.
- Zamierzałam cię przekonać do tej sytuacji, by oszczędzić pannie Granger okrutnych żartów i docinków z twojej strony, ale skoro się nie da, trudno. Musisz zaakceptować ten fakt. Hermiona obejmie jutro stanowisko nauczycielki obrony przed czarną magią czy ci się to podoba czy nie. Dodatkowo - zaakcentowała to słowo widząc, że mężczyzna zbiera się do wyjścia - zostanie opiekunką domu Godryka Gryffindora.
Skrzywiła się, kiedy drzwi jej gabinetu zamknęły się z głośnym hukiem. Z zamyślenia wyrwał ją cichy chichot.
- Dumbledore, to nie jest zabawne, jak ja mam namówić uczniów na integrację jeśli ich opiekunowie będą zabijali się wzrokiem?
Albus rozsiadł się wygodniej w swoim obrazie i rzucił jej rozbawione spojrzenie znad swoich okularów.
- Moja droga, czuję się w obowiązku uzmysłowić ci, że nie skończy się tylko na spojrzeniach. Pamiętaj. Stała czujność. - ponownie zachichotał.
- Doceniam twoje wsparcie. - prychnęła i udała się do swoich komnat.
Jako portret jest jeszcze bardziej nieznośny niż w oryginalnej wersji, jeśli to w ogóle jest możliwe.



Deportowała się do Hogsmade z cichym trzaskiem i ruszyła w kierunku Hogwartu czując, jak zimna obręcz zaciska się na jej żołądku coraz bardziej. Słyszała, że zamek został już całkowicie odbudowany, Ron z Harrym często wpadali do Hagrida na szklaneczkę Ognistej, a po tych wizytach opowiadali jej wszystko czego się dowiedzieli. Powtórzyli jej nawet plotki o romansie dyrektor McGonagall z profesorem Fiodorowem, który przejął od niej w zeszłym roku stanowisko nauczyciela transmutacji.
- Ona jest od niego o 25 lat starsza!
- Ron, nie sądzę by to była prawda, a nawet jeśli, to co cię obchodzi intymne życie innych ludzi?
- 25 lat!
- Skąd wiesz?
- Hagrid nam powiedział, że on jest w wieku Snape'a i wiesz, że ponoć Neville...
Uśmiechnęła się do wspomnień i przyspieszyła kroku widząc, że przed bramą czeka na nią dyrektorka.
- Dzień dobry pani dyrektor.
- Panno Granger, jesteśmy teraz koleżankami po fachu, mów mi koniecznie po imieniu, kiedy jesteśmy same. Zaprowadzę cię do twoich komnat, urządzisz się, a potem zapraszam do mojego gabinetu. Chciałabym omówić parę kwestii przed rozpoczęciem roku szkolnego.
- Oczywiście pani...Minerwo. - uśmiechnęła się nieco zakłopotana. To jest zdecydowanie dziwne.



Hermiona weszła do środka i z zaciekawionym uśmiechem zaczęła zwiedzać pokoje, które miały być od teraz jej domem. Przynajmniej przez czas trwania tego roku szkolnego. Komnaty nie były duże, ale urządzone przytulnie, dominowały barwy Gryffindoru szkarłat i złoto tworzyły ciepłą atmosferę w pomieszczeniach, a naturalne tkaniny i drewniane, dębowe meble potęgowały nastrój spokoju.
- Incendio – ogień w kominku zapłonął wesoło, rzucając ciepłe światło na niewielki salon. Odetchnęła. To miejsce było wręcz stworzone do odpoczynku i ukojenia rozdygotanych nerwów , a dziś bardzo tego potrzebowała.
Czuła się przytłoczona odpowiedzialnością i przerażona perspektywą stanięcia jako nauczycielka przed tymi wszystkimi ludźmi. Jej byli nauczyciele, którzy znali ją odkąd pierwszy raz przekroczyła bramy Hogwart'u, mieli być teraz jej kolegami po fachu. Uczniami mieli być ludzie niewiele młodsi od niej.
Z niektórymi przecież chodziłam do szkoły, a teraz mają mnie tytułować „pani profesor"!
Potrząsnęła lekko głową postanawiając o tym nie myśleć. Machnęła kilkakrotnie różdżką rozpakowując się po czym weszła do łazienki. Zimny prysznic pomógł jej zebrać myśli i siłę do działania. Pierwsze wrażenie było ważne i nawet ona nie mogła temu zaprzeczyć, wyjęła więc z kufra książkę Czarodziejskie sposoby na piękny wygląd, dziękując w duchu Ginny. Jej własne umiejętności czesania i malowania się dalej pozostawiały wiele do życzenia, była pewna, że z czarami pójdzie jej dużo lepiej, a chciała dziś pięknie wyglądać. Zacząć od nowa, nie tylko jako panna Ja-Wiem-Wszystko, ale także jako kobieta. Zwłaszcza kobieta.
- Przepraszam cię Hermiono, ale jesteś dla mnie za mądra. Lavender jest dużo bardziej kobieca i zadba...-
- Zamknij jadaczkę Ronaldzie i tak już za dużo powiedziałeś. Chodź kochana. - młoda pani Potter objęła przyjaciółkę ramieniem i wyprowadziła z kuchni, rzucając bratu mordercze spojrzenie.
Napiła się zimnej wody. Nie będzie teraz tego wspominać, wybaczyła już mu zdradę i cieszy się jego szczęściem, a teraz pora zadbać o swoje własne. Przekartkowała książkę, szukając jakiegoś ciekawego zaklęcia.



Weszła do Wielkiej Sali odruchowo kierując się w stronę stołu Gryfonów. Kiedy już miała zająć swoje stałe miejsce, poczuła szczupłą dłoń na ramieniu.
- Hermiono, sądzę, że pora na zmianę starych nawyków. Zapraszamy. - Minerwa poprowadziła ją do stołu nauczycielskiego - Nie znasz jeszcze profesora Fiodorowa.
Wskazała mężczyznę wpatrującego się w nią odkąd przekroczyła próg Sali i od razu przypomniało jej się wszystko, co o nim czytała i usłyszała od Wiktora. Był w wieku ojca Harry'ego, w Durmstrangu mówiło się, że w swojej trzeciej klasie zamienił nielubianego profesora w pingwina, za co wyrzucili go ze szkoły. Jednak wpływy i pieniądze jego rodziny pozwoliły mu ukończyć naukę, potem studiował na prestiżowej uczelni w Australii. Napisał trzy wyjątkowo interesujące książki, które oczywiście przeczytała, na temat transmutacji magicznych stworzeń.
Wygląda jak amant z tych przeraźliwie lukrowanych romansów Parvati.
Skarciła się w myślach za takie porównanie. Spojrzenie błękitnych oczu blondyna było czujne i bystre. Męskie postacie, którymi zachwycały się czytelniczki erotyczno-romantycznych szmatławców, miały zazwyczaj wzrok przesłodzonych cieląt, na żadnej okładce nie było nikogo, kto swoją postawą sugerowałby choć cień inteligencji. Natomiast mężczyzna stojący przed nią wydawał się nią emanować.
- Profesor Granger, wiele o pani słyszałem i nie było w tym ani jednego złego słowa. - posłał jej olśniewający uśmiech i skłonił się przed nią lekko.
- Proszę mi mówić po imieniu. Jestem Hermiona.- zarumieniła się lekko, nie mogła się przyzwyczaić do tego tytułu.
- Będzie to dla mnie największa przyjemność - schylił się by ucałować jej dłoń - Siergiej Fiodorow, nauczyciel transmutacji - odsunął krzesło przeznaczone dla niej i pomógł jej usiąść, po czym zajął miejsce po jej prawej stronie - Słyszałem, że byłaś najlepszą uczennicą tej szkoły od czasu jej założenia.
- Plotki, nic więcej - spuściła wzrok, by ukryć błysk dumy w oczach.
- W każdej z nich jest ziarno prawdy, a tej nawet Severus nie dementuje - jego uwagę przykuł szum dobiegający z drugiej strony Sali - Nareszcie są uczniowie, ten zamek bez nich jest przeraźliwie nudny - spojrzał na tłum młodych ludzi zajmujących swoje miejsca, a Hermiona poczuła jak jej żołądek zaciska się w supeł.



Miał dziś wyjątkowo paskudny dzień, a teraz musi jeszcze niańczyć te pustogłowe bachory! Obrzucił ostrym wzrokiem tłum jedenastolatków, wpatrujących się w niego ze strachem.
- Za mną! - warknął i z przyjemnością zauważył jak zadrżeli, słysząc jego głos. Uwielbiał ten moment, potem przychodzili na jego lekcje wystarczająco przerażeni, by siedzieć cicho zanim on wejdzie do klasy, a fakt, że był śmierciożercą tylko dodawał temu pikanterii. Ruszył szybko, zupełnie nie przejmując się tym, że zmuszał ich prawie do biegu. Inaczej nie dotrzymaliby mu kroku i mogliby zgubić się w zamku, który ich jednocześnie ekscytował i przerażał.
Kiedy weszli do Wielkiej Sali, rozmowy ucichły i wszystkie pary oczu zwróciły się w ich kierunku, wśród nich zauważył wielkie, czekoladowe oczy lśniące zdenerwowaniem i napięciem. Do tej pory pozwalał sobie jeszcze na nikłą nadzieję, że McGonagall pójdzie jednak po rozum do głowy i odwoła swoją głupią decyzję.
Rozczarował się jednak, jak zawsze, kiedy liczył na jakikolwiek przejaw inteligencji ze strony Gryfonów.
Posadziła ją pomiędzy mną a Fiodorem. Ciekawe jak panna Ja-Wiem-Wszystko-Pod-Warunkiem-Że-Znalazłam-To-W-Książce poradzi sobie z ruskim Don Juanem. Może być zabawnie.
Uśmiechnął się ironicznie do swoich myśli, a stojący najbliżej uczniowie zamarli ze strachu. Wyczytał pierwsze nazwisko znudzonym głosem.
- Kate Allen! Na co czekasz? Siadaj na stołek. – syknął.
Podczas ceremonii przydziału przyjrzał się Hermionie kątem oka. Musiał przyznać, że jest zaskoczony, nie spodziewał się, że Granger wyrośnie na atrakcyjną kobietę, a w tej bordowej szacie wyglądała całkiem zachęcająco. Odsunął od siebie te myśli, były nieprzydatne i nie zamierzał zaśmiecać sobie nimi umysłu. Kiedy ostatni nowy uczeń został przydzielony do Hufflepuff'u, zajął swoje miejsce, nie zaszczycając byłej uczennicy nawet spojrzeniem. Zamierzał jej jak najszybciej uzmysłowić, że jest zbędna, a ignorowanie Gryfonów zawsze źle działało na ich rozbuchane ego.
Dyrektorka zastukała łyżeczką w swój kielich i wstała, obrzucając uczniów badawczym spojrzeniem.
- Witajcie w nowym roku szkolnym. Przedstawiam wam nową nauczycielkę obrony przed czarną magią, profesor Hermionę Granger - po sali rozszedł się szmer podnieconych głosów i wszystkie pary oczu skierowały się na młodą kobietę, kłaniającą im się lekko - Profesor Granger zostanie także nową opiekunką Gryffindor'u - wśród uczniów domu Lwa zapanowało gorączkowe poruszenie i już nikt nie słuchał dalszej części tradycyjnej przemowy.
Severus z satysfakcją zauważył, że dłonie Hermiony drżą lekko ze zdenerwowania, pozwolił sobie na nieznaczne uniesienie kącika ust w zadowoleniu. Jednak kiedy zwyczajowe oklaski zaczęły irytująco się przedłużać, zacisnął ze złością wargi. Spodziewał się, że jej przybycie podekscytuje uczniów, w końcu przesłodzone i wyolbrzymione artykuły na jej temat wciąż ukazywały się w Proroku Codziennym. Jakiś czas temu nawet sugerowano, że to ona była Wybraną, a Potter to tylko przykrywka mająca chronić ją przed Voldemort'em. Wszystko dla wywołania sensacji.
Żenujące.
Prychnął wściekle pod nosem i spojrzał na wgapiających się w nią uczniów.
Niebawem będą sobie przyklejać jej plakaty nad łóżkami, tuż obok tych z Potterem. Trzeba im będzie wyperswadować to ubóstwianie mózgu Świętej Trójcy, zwłaszcza Ślizgonom.
Posłał swoim wychowankom ostre spojrzenie, na co oni błyskawicznie zamknęli usta i spojrzeli na nową profesorkę z niechęcią.
Sięgał właśnie po kielich z wodą, kiedy usłyszał aksamitny, spokojny głos tej kanalii, Siergieja. Słyszał już ten ton kilkakrotnie. Zazwyczaj w mugolskich knajpach, kiedy już obaj mieli dosyć swojego towarzystwa i zaczynali rozglądać się za kobietami mogącymi uprzyjemnić im noc.
- Czego się napijesz Hermiono?
Spojrzał z ukosa na Fiodora, który nachylał się w kierunku nowej nauczycielki, nie ukrywając swojego zainteresowania jej osobą. Severus udając, że zajmuje go tylko to, co ma na talerzu, przez cały czas obserwował te żałosne podchody, które trwały całą ucztę, a których Granger wydawała się nie dostrzegać
- Odprowadzę cię, moja droga, do twoich komnat.
- Dziękuję, ale może innym razem, chciałabym najpierw pójść do biblioteki. - wstała zbyt gwałtownie, by można było uznać ją za kobietę z klasą i z zarumienionymi policzkami udała się pospiesznie w kierunku wyjścia.
Snape parsknął śmiechem, widząc zaskoczenie malujące się na twarzy kolegi. Wstał od stołu i ruszył w kierunku lochów. Tak jak przewidywał, Siergiej ruszył za nim. Dotarli w ciszy do jego komnat i rozsiedli się wygodnie w salonie. Severus, nadal bez słowa, nalał im Ognistą Whisky do szklanek.
- Doskonale zdajesz sobie sprawę z tego, że widziałem twoje nadstawione uszy - blondyn uśmiechnął się rozbawiony i sięgnął po alkohol - Czyżbyś także miał ochotę poznać bliżej Hermionę?
Rzucił mu mordercze spojrzenie, które jednak nie wywarło oczekiwanego skutku. Rosjanin dalej uśmiechał się z zadowoleniem.
- To jest dziecko Fiodor, dziecko.
- Bardzo ponętne dziecko, chociaż mogłaby mieć większe piersi - zmarszczył w zamyśleniu brwi - ale poza tym jest całkiem zadowalająca, nie mów, że nie zauważyłeś.
- Słuchasz mnie w ogóle? - głupota tego człowieka irytowała go coraz bardziej z sekundy na sekundę.
- Bardzo dokładnie, ale jej metryka mówi coś innego...szkoda, że jej nie uczyłem, w takiej sytuacji było by to jeszcze bardziej interesujące.
- Czy to jakaś sugestia, Sergiej? - wycedził Severus.
- Oczywiście, wtedy przebranie jej w szkolny mundurek miałoby dużo więcej smaku, nie wmówisz mi, że taka myśl nie przyszła ci do głowy. Odpowiednio skrócony i wydekoltowany, to jasne. Zdrowie pięknych pań! - uniósł szklankę i wypił jednym haustem jej zawartość.
- Szczyt tandety. - skrzywił się z niesmakiem.
- Zapewne wolałbyś jakieś jedwabie czy koronki, wiecznie zapominam o twoim wysublimowanym poczuciu smaku. Zamierzam się przekonać jak wypadnie w obu sytuacjach, ale rola niegrzecznej uczennicy zdecydowanie bardziej do mnie przemawia. - wyciągnął się wygodnie na sofie i zapalił papierosa.
Snape obrzucił go lodowatym spojrzeniem, dając wyraźnie do zrozumienia, że nie ma ochoty tego słuchać.
- Rozluźnij się człowieku i wyobraź to sobie.- Rosjanin przymknął oczy i uśmiechnął się zadowolony.
Mistrz Eliksirów dolał sobie alkoholu i sięgnął po książkę. Nie zamierzał dać się wciągać w te gierki.



Droga Ginny,
uczta powitalna zakończyła się jakieś trzy godziny temu (najwięcej nowych uczniów trafiło do Hufflepuffu), ale piszę dopiero teraz, ponieważ musiałam zajść do biblioteki sprawdzić czy jestem dobrze przygotowana do lekcji. Wyobraź sobie, że zostałam opiekunką Gryfonów! To mnie przeraża, nie lubię kiedy coś jest ponad moje siły, a mam duże wątpliwości czy sprostam takiemu wyzwaniu. Niektórzy z nich pamiętają mnie jako uczennicę!
Obawiam się, że posłużyłam jako prztyczek zadany prosto w nos profesora Snape'a, który wygląda na bardzo niezadowolonego z mojej obecności. Przyprowadził dziś nowych uczniów na Ceremonię Przydziału. Biedne dzieci były takie przerażone, a on wyraźnie się z tego cieszył, mam podejrzenie, że je dodatkowo nastraszył, jakby nie miały wystarczająco stresu dzisiejszego dnia. Spodziewałam się, a raczej miałam nadzieję, że po tym jak nie musi udawać już wiernego sługi Voldemorta, stanie się trochę milszy, przyjaźniejszy...Jednak dalej jest ironiczny i wredny, okazuje się, że jego charakter najwyraźniej wcale nie zyskał na końcu tej wojny. W przeciwieństwie do jego wyglądu i humoru. Jego włosy nie są już tłuste, czyżby były jakąś częścią jego pozy, którą musiał utrzymywać jako szpieg? Zawsze wydawało mi się, że jego paskudny sposób bycia to poza, a nie wygląd zewnętrzny. Niezwykłe. Zresztą wydaje się być zrelaksowany. Jego ruchy nie są już tak sztywne, są szybkie jak zawsze, ale gibkie, ty byś pewnie nazwała je kocimi. Kiedy wychodziłam, słyszałam jak się śmieje! Wyobrażasz to sobie? Okazuje się, że ma dosyć przyjemny śmiech, głęboki i zaraźliwy. Nie podejrzewałabym go o to!
Profesor McGonagall jest cudowna, prosiła bym zwracała się do niej po imieniu, ale nie wiem czy dam radę...to jest takie dziwne!
Poznałam też nowego nauczyciela transmutacji, Siergieja Fiodorowa. Wygląda nawet lepiej niż na zdjęciach z książki i założę się, że połowa dziewcząt w szkole już jest w nim zakochana po uszy zwłaszcza, że wydaje się być prawdziwym dżentelmenem. Jeszcze żaden mężczyzna nie pocałował mnie w dłoń przy powitaniu (mam nadzieję, że nie zarumieniłam się za bardzo), wydawało mi się nawet, że jest mną zainteresowany, bo dbał o to bym się dobrze czuła i chciał nawet odprowadzić mnie do komnat. Zapewne były to zwykłe uprzejmości, jednak poczułam się adorowana. Koniecznie muszę go spytać o jego najnowsze eksperymenty, dziś nie miałam do tego głowy.
Muszę kończyć, jest dosyć późno, a chciałabym się wyspać przed jutrzejszym dniem.
Ucałuj ode mnie Harry'ego,
Hermiona.
p.s.
Prawie usiadłam na swoim miejscu przy stole Gryfonów! Gdyby nie profesor McGonagall strzeliłabym potężną gafę już a samym początku. Muszę się pilnować, inaczej Ślizgoni nie dadzą mi żyć, już dzisiaj piorunowali mnie wzrokiem.



APEL: czytasz? skomentuj, piszę to dla Ciebie i potrzebuję Twojej opinii
betowała Witch
pozdrawiam
marta